bryndza

Reorganizacja sieci słupskich szkół miała być sposobem na rozwiązanie problemu niedomykającego się budżetu. Takie były założenia z początku prezydenckiej kadencji. Po drodze minęliśmy kilka różnych koncepcji, których realizacja miała przybliżyć do celu. Pomysły „z czapy” tak szybko rozpalały się, jak i szybko gasły. Sposobem na rozwiązanie wszystkiego, co kojarzy się z kosztowną oświatą, miała być kontrolowana (sterowana) liczba oddziałów klas pierwszych, zmiana lokalizacji, łączenie czy likwidacja szkół. Ostatnim jest utworzenie nowej jednostki budżetowej czyli Miejskiego Centrum Administracyjno – Finansowego. Filarem takiego pomysłu powinna być gotowa informacja z odpowiedzią na nurtujące pytania fachowców: po co? kto będzie odpowiedzialny za finanse szkoły? czy dyrektor MCAFu będzie naddyrektorem? ile będzie kosztować taka zmiana? co z pracownikami pracującymi w obowiązującej strukturze? Na tę chwilę gotowej i pełnej informacji brak. Mamy za to do czynienia z lękiem przed zmianą, strachem przed utratą pracy, a przede wszystkim medialnym szumem i dezinformacją. Jednym słowem – bryndza.

Nie pamiętam, bym kiedykolwiek próbowała bryndzę. Moja wiedza sprowadza się do stwierdzenia, że jest to regionalny, miękki ser podpuszczkowy. Ma barwę białą, biało – kremową lub biało – seledynową. Znawcy smaku mówią o jej słonym i pikantnym smaku uzależnionym od jakości mleka, z którego została zrobiona. Choć zawsze pochodzi od owiec z ewentualną domieszką mleka krowiego, to jej (czyli bryndzy) właściwości smakowe mogą być różne. Chociażby z powodu pory roku. Wytwarzanie bryndzy od lat przebiega w ściśle określony i niezmienny sposób. Dojenie owiec, zaprawianie mleka podpuszczką i … czekanie, obserwacja, czekanie, obserwacja, czekanie. Po jakimś czasie powstaje masa serowa, którą ugniata się. Tę z kolei po ugnieceniu układa się w płóciennych płachtach zawieszanych później na ścianie bacówki. Kiedy ser całkiem odcieknie, trafia na półkę, gdzie dojrzewa tworząc bundz. Aby bundz zmienił się w jednolitą bryndzę, trzeba go rozkruszyć a następnie dokładnie wyrobić z dodatkiem soli aż do powstania gładkiej, jednolitej masy. Jednolita masa jest właśnie bryndzą.

Proces tworzenia tego sera nie jest wielce skomplikowany ale jednak czasochłonny. Wymaga wnikliwej obserwacji, analizy i trafnej oceny smaku i zapachu (ten ostatni może być wyraźnie odrzutowy). Ani pośpiech nie jest wskazany, ani jakakolwiek manipulacja w składzie i proporcjach. Wszystko odbyć się musi według określonego schematu z uwzględnieniem niezbędnego czasu. Choć bryndza przez swoją plastyczną konsystencję doskonale sprawdza się jako składnik pasty do kanapek czy dodatek do sałatek, to można ją zastosować także do pieczonych (grillowanych) mięs. Na to jednak potrzeba smakosza, który na jakiś czas zapomni, że bryndza jeszcze długo kojarzyć się będzie z nędzą i biedą. Znawcy mawiają, że „warta jest grzechu” ale to jednak tylko bryndza.

Pin It on Pinterest

Share This